IV niedziela Wielkiego Postu (rok C)

Joz 5,9a.10-12 Ps 34 2 Kor 5,17-21 Łk 15,1-3.11-32

Czwarta Niedziela Wielkiego Postu, już ponad połowa tego świętego czasu za nami. Coraz bliżej święta Zmartwychwstania, coraz bliżej czas wesela. Dzisiejsza Ewangelia stawia nam przed oczyma obraz bardzo dobrze znany: przypowieść o Synu Marnotrawnym.

Ale od początku. Słyszymy dziś, że do Jezusa przychodzili celnicy i grzesznicy. Przychodzili ci z marginesu społecznego, ludzie pogubieni, nieprzystosowani społecznie. Jezus nimi się nie gorszy, nie odrzuca, a wręcz możemy powiedzieć, że ich szuka. Na to zachowanie Jezusa, oburzyli się faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ci, którzy mieli się za porządnych. Zgorszonym Jezus opowiada tę przypowieść: Pewien człowiek miał dwóch synów młodszy z nich rzek do ojca: ?Ojcze daj mi część własności, która na mnie przypada?. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami spadek należał się dziecku dopiero po śmierci rodzica. Zatem ten syn mówi do ojca: ?dla mnie już nie żyjesz?. Ojciec choć pewnie z bólem serca, ale przystaje na prośbę syna i daje mu część majątku. To zachowanie młodszego syna jest obrazem ludzkiego grzechu, momentu gdy stajemy przed wyborem: być wiernym Bogu albo wejść w taki czy inny grzech.

Następne chwile po odejściu syna z domu są pewnie dla niego momentem radości. Płytka radość, hulaszczy tryb, życia wydawać by się mogło: życie w końcu jest piękne. Tak samo i w naszym życiu po wyborze grzechu, może wydawać się, że staliśmy się ludźmi wolnymi, szczęśliwymi, pusta radość, przyjemność, satysfakcja płynąca z grzechu prędzej czy później musi skończyć się jak w życiu młodszego syna. Gdy majątek się skończył ten musiał doświadczyć wielkiego upokorzenia. Pasł świnie. Pamiętać musimy o tym, że świnia dla Izraelitów jest zwierzęciem nieczystym, więc praca, którą wykonywał była największym z możliwych upokorzeń. Dodatkowo musiał karmić się tym co jadły te zwierzęta, a wręcz musiał im to wykradać, bo nie należały mu się. W naszym życiu są takie momenty, w których doświadczamy jak grzech rozkłada nas na łopatki. To co w pewnym momencie było przyjemne i miłe, staje się tym co nas upokarza, upadla i zabiera wolność. Bo już nie jest tak, że człowiek czyni co chce, ale to czego nie chce, a musi w tej sytuacji. Marnotrawny syn dochodzi do genialnego wniosku: u mojego ojca nawet niewolnicy mają lepiej, wrócę i poproszę, aby być niewolnikiem. Nie wierzył w to, że ojciec może mu przebaczyć, ale głębokie doświadczenie własnej nędzy, wręcz głodu zmusza go do tego, aby wrócić. Dziś wielu ludzi doświadczonych tragedią własnego grzechu, przeżywa dokładnie to co ten młody człowiek. Pogubieni w życiu rozbici przez grzech tracą nadzieję, że jest jeszcze jakieś wyjście. Nie wierzą, że Bóg może im pomóc.

Gdy młodszy syn wraca do domu wydarza się jednak coś niezwykłego. Zanim jeszcze sam zobaczył rodzinny dom, gdy był jeszcze daleko, już wtedy ujrzał go jego ojciec i wybiegł na spotkanie. Czyżby stary ojciec każdego dnia stał w oknie i wypatrywał czy jego syn nie wraca? Pewnie tak! Bo tym ojcem jest Bóg, który nie potrafi nie czekać na swoje dziecko! Gdy syn spotyka ojca od razu poznaje, że nie ma co rozmawiać o byciu sługą, bo ojciec przebaczył, odzyskawszy syna. My w życiu często kierujemy się ludzką logiką, która mówi: ?zbrodnia i kara?. Logika Boga jest inna. Możemy się z nią zgadzać albo nie, ale On taki jest: ?zbrodnia i przebaczenie?. Doświadczenie wielkiej zdrady, zbrodni, której dopuścił się ten syn pozwoliła mu poznać jak wielka jest miłość ojca. Czy ty – czytający ten tekst, doświadczyłeś jak wielka jest ta miłość?

Wielu ludzi czytając tę przypowieść skupia się jedynie na osobie młodszego syna. Jednak to nie koniec. Jest i drugi syn, który być może mówi o nas jeszcze więcej niż ten pierwszy. Może się wydawać, że jest on człowiekiem sprawiedliwym i wiernym ojcu, ale nic bardziej mylnego. Gdy ojciec urządził ucztę z okazji powrotu swojego młodszego syna, starszy był w pracy. Gdy wrócił obruszył się na ojca, że ten przebaczył, a jednocześnie wyrzuca mu, że nie pozwolił mu nigdy wziąć koźlęcia i zabawić się z przyjaciółmi. W tych słowach ukryta jest cała tragedia starszego syna. Był w domu u ojca i nie wiedział, że wszystko co ojca do niego należy. To obraz człowieka, który nie odważył się na wielkie zło, boi się wejść w potężnych grzech. Pozornie wszystko wydaje się w porządku, ale nie potrafi docenić tego co Pan Bóg mu daje. Tak dzieje się gdy chodzimy do kościoła, ale nie potrafimy czerpać z tego co Pan Bóg nam daje. A daje nam wiele: Słowo Boże, sakrament Ciała i Krwi, przebaczenia. Starszy syn to człowiek, który nie jest synem Boga, ale niewolnikiem. Niewolnikiem dlatego, że nie poznał i nie zrozumiał jak wielka jest miłość ojca.

Za trzy tygodnie Wielkanoc – największy dowód miłości Boga. Trzy tygodnie Wielkiego Postu zostało nam na odkrycie i poznanie, że grzech domaga się przebaczenia, a bliskość Boga rozpoznania. Czytając dziś te przypowieść spróbuj odkryć się tych dwóch synach.



Witryna opublikowana dzięki usługom internetowym Fundacji „Opoka”