V niedziela Wielkanocna (rok A)

Dz 6,1-7 Ps 33 1 P 2,4-9 J 14,1-12

W życiu dziecka przychodzi taki moment, w którym rodzice zaczynają z nim rozmawiać na trudne tematy dotyczące życia. Przychodzi czas rozmowy o rozstaniu, czy o śmierci. Jest to sprawa bardzo ważna, ponieważ trudne chwile, które, niewątpliwie, w życiu każdego z nas będą, łatwiej jest przeżyć, jeśli jesteśmy na nie przygotowani.

Taką rozmowę przeprowadził ze swoimi uczniami Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy. Fragment tej rozmowy słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Uczniowie dowiadują się, że Jezus ma odejść. Ma się to wydarzyć przez śmierć na krzyżu. Dla Apostołów jest to na pewno bardzo trudna wiadomość. Mieli zapewne plany wobec Jezusa, pokładali w Nim wielkie nadzieje. Nagle ma się to wszystko zawalić. Czyżby Bogu coś nie wyszło?

Nietrudno w naszym życiu znaleźć takie momenty. Śmierć bliskiej osoby, czasem bardzo nagła; niepowodzenie w pracy, albo nawet jej utrata; zawód miłosny, przegrana w zawodach i tak można wyliczać w nieskończoność. Wydaje nam się, że wszystko stracone, ale po jakimś czasie stajemy na nogi i nieraz jest jeszcze lepiej niż było wcześniej. Dlaczego tak się dzieje? Dzieje się tak ponieważ porażki mają nas wyczulić na to, co najważniejsze.

Jezus odchodzi, ale tak naprawdę nie odchodzi. Jego obecność będzie po prostu inna. Dlatego właśnie zanim umrze poucza swoich uczniów: Nie bójcie się! Wierzycie w Boga? ? tu Jezus stawia pytanie. Nie czeka na odpowiedź, bo odpowiedź jest jasna. Izraelici byli ludźmi wierzącymi. Od samego początku historii narodu wybranego, Bóg się nimi opiekował: przeprowadza przez Morze Czerwone, karmi manną, daje wodę, daje liczne zwycięstwa. W tym miejscu Jezus dopowiada: I we Mnie wierzcie! Chce podkreślić: Ja będę z wami!

Jezus fizycznie odchodzi, ale pozostaje wśród ludzi. Idzie do Ojca, abyśmy mogli tam dojść. Jako prawdziwy człowiek wchodzi do nieba, aby od tego momentu niebo stało się dla człowieka domem.

Odejście Jezusa niejako zmusza uczniów do patrzenia w górę, tzn. na to, co Boże. Do tej pory Jezus był dla nich ziemskim protektorem, zapewniał dobre samopoczucie, leczył choroby, wygłaszał poruszające mowy, które dodawały otuchy. Z Jezusem było im po prostu dobrze, ale cały czas zakrzątały ich sprawy tego świata, choćby te najwznioślejsze jak pomoc biednym, czy służba chorym. Jednak od tego momentu ich mentalność musi się przestawić na to, co niebiańskie. Ekonomię życia przestawić z ?zapracowywania na ziemskie powodzenie? na ?zasługiwanie na to, co w niebie?.

Oczywiście w pojedynkę jest to bardzo trudne, a nawet w grupie często niemożliwe, jeśli nie współdziałamy z Jezusem. Tę wątpliwość wychwycili Apostołowie Tomasz i Filip. Pytają Jezusa jak mają pójść tam gdzie On, jeśli nie znają ani drogi, ani nie widzieli Ojca Niebieskiego. W odpowiedzi na te pytania Jezus pyta: Czy wierzycie, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Czy wierzycie, że ja pośród was pozostanę z tym, co najważniejsze ? tzn. ze swoją Miłością do was, ale już bez fizycznego ciała, by nie skupiać na tym co ziemskie.

Właśnie dziś stajemy przed pytaniem: czy poznałem już Boga; w Słowie Bożym, sakramentach, pragnieniu służby wobec innych. Bóg nieraz odziera nas z ziemskich sukcesów, aby nasz wzrok zwrócił się ku temu, co naprawdę cenne. Jeśli tak postępować będziemy na pewno z trudnego doświadczenia jakim jest epidemia wyjdziemy zwycięsko.



Witryna opublikowana dzięki usługom internetowym Fundacji „Opoka”