Rdz 3,9-15 Ps 98 Rz 15,4-9 Łk 1,26-38
Oto poczniesz i porodzisz syna, któremu nadasz imię Jezus. Takie słowa słyszy Maryja w dzisiejszej Ewangelii. Niezwykłe wybranie, którego doświadczyła, wielki zaszczyt. Sama Maryja w scenie Nawiedzenia św. Elżbiety powie: ?odtąd błogosławić Mnie będą wszystkie pokolenia?. To prawda, że Maryję otaczamy szczególnym kultem, pierwszym po Bogu i pierwszym spośród wszystkich świętych. Czym na to zasłużyła? Czy tylko tym, że urodziła Syna Bożego?
W dzisiejszej Ewangelii jesteśmy świadkami sceny Zwiastowania. Do Maryi ? dziewczyny z Nazaretu przybywa Niebieski posłaniec – Archanioł Gabriel. Przybywa z bożym planem. ?Oto poczniesz i porodzisz syna?. Maryja staje przed Bożą wolą. Ma zostać matką, nie mieszkając jeszcze z mężem. Takie wydarzenie może się dla niej skończyć śmiercią, gdyby Józef nie przyjął jej dziecka za swoje. To wydarzenie wywraca ?do góry nogami? całe jej dotychczasowego życia. Bóg pomieszał jej plany na przyszłość. A Maryja? Przyjmuje słowa Anioła, nie dyskutuje, nie pyta: co za to dostanę? Po prostu wie, że jeśli Bóg coś proponuje to jest to dla nas najlepsze!
Gdy Maryja się zgodziła, zaczęło się. Najpierw trudna podróż do Betlejem, potem odrzucenie i poród w stajni, ucieczka do Egiptu. Tak było aż po krzyż jej Syna. Zgoda na Bożą Wolę nie była dla Maryi pasmem sukcesów i zaszczytów. Wręcz odwrotnie, początkiem utrapienia, które jednak kończy się zbawieniem ? wielką świętością. Tego dziś uczy nas Matka Boża, aby nie bać się krzyża, nie bać się przeciwności i trudów, bo one prowadzą nas do świętości. W tych trudach jest jednak coś niezwykłego. Maryja ani razu się nie skarży, nie narzeka, ani nie żałuje swojej decyzji. Dlaczego?
Dzisiejsza Ewangelia kryje jeszcze jeden ważny element. Gdy Maryja odpowiedziała Gabrielowi ?Tak?, Syn Boży zamieszkał pod jej sercem. Maryja nie jest sama, jest z nią Bóg. Dzięki temu nawet w największych trudach nie lęka się, ale pełna jest pokoju i radości. Czy ta Ewangelia nie dzieje się i w naszych czasach? Jak wielu ludzi przygniata ich własny krzyż: choroby, trudności, nałogów, złych i nieuporządkowanych relacji, braku sensu, depresji itd.? Maryja też tego doświadczyła, ale do swego serca wpuściła Boga, a On jej pomógł przez wszystko przejść nie tracąc wiary, pokoju i radości. Czasem możemy sobie zadać pytanie: Boże tak wiernie trwam przy Tobie, choć inni ze mnie szydzą, chodzę do Kościoła, modlę się, czemu mnie spotyka tyle nieszczęść? Nie można wtedy wyciągać błędnych wniosków, że Bóg nas karze. Jest to zachęta, aby pójść w ślady Maryi i jeszcze bardziej oddać swoje życie Bogu, bo z Nim nic nie jest nam straszne.