XXIX Niedziela zwykła (rok C)

Wj 17,8-13 Ps 121 2 Tm 3,14-4,2 Łk 18,1-8

Czy warto się modlić, gdy wydaje się jakby brakowało efektów? Zapewne dzisiejszy świat podpowie, że Nie. Przecież idąc do sklepu prosimy o towar i go otrzymujemy, na obiad w barze też nie musimy długo czekać. Od innych ludzi żądamy natychmiastowej reakcji, a sami własne sprawy załatwiamy ?po pięć na raz?, żeby tylko było szybciej i sprawniej. Jeśli coś nam nie wychodzi to po co się trudzić? Po co narażać się na długotrwałą drogę, po co wiązać się czymś na całe życie? Wiele takich i tym podobnych dylematów szarpie na co dzień wielu ludzi.

Dzisiejsza liturgia słowa podaje nam dwa obrazy promujące zupełnie inny sposób postępowania. W pierwszym czytaniu jesteśmy świadkami bitwy pomiędzy Izraelitami a Amalekitami. W tej bitwie wojskami Izraelitów dowodzi Jozue, jednak zwycięstwo nie zależy od niego. Wszystko jest w rękach Mojżesza i to dosłownie w rękach. Stoi on bowiem na szczycie góry z laską Boga w ręku. Póki trzyma swoje ręce wyciągnięte w geście modlitwy do góry, w stronę Boga, tak długo Izraelici zwyciężają, jeśli zaś opuszcza swoje ręce zwycięstwo przechyla swoją szalę na stronę Amalekitów. Pokonanie wroga zależy więc od wytrwałości Mojżesza. Nie jest to jednak łatwe, nawet młody silny mężczyzna nie da rady trzymać cały dzień wyciągniętych w górę rąk, a musimy pamiętać, że Mojżesz jest już po osiemdziesiątce. Z pomocą przychodzą jednak towarzysze Mojżesza: Aaron i Chur. Podtrzymują oni ręce Mojżesza i w ten sposób po całodziennej walce Izraelici zwyciężyli. Mojżesz mógł się poddać, nikt przecież nie miałby po ludzku do niego pretensji. On jednak dał radę wytrwać. Dlaczego? Bo miał wsparcie przyjaciół. Gdyby nie wytrwał Izraelici przegraliby, a cały plan wyjścia z Egiptu zakończyłby się w sposób tragiczny. Wsparcie innych dało jednak Mojżeszowi siłę do podołania wyzwaniu.

To pierwsza wskazówka płynąca z dzisiejszej liturgii słowa. Wytrwałość umacniana jest przez pomoc przyjaciół. Gdy chcemy się poddać, zrezygnować z walki. Gdy przychodzi kryzys lub zwątpienie, np. w małżeństwie, nie możemy pozostać sami. Warto wtedy poprosić o pomoc, porozmawiać, poradzić się, wyspowiadać. Ponieść ten ciężar z kimś. Rezygnacja z wytrwałości, choć może wydawać się wygodniejsza niesie ze sobą tragiczne nie raz skutki.

Drugim obrazem, który zaczerpnięty jest z dzisiejszego fragmentu Ewangelii, jest uboga wdowa, która prosi o pomoc pewnego sędziego. O sędzim owym wiemy, że był człowiekiem strasznym, Boga się nie bał, a z ludźmi się nie liczył. Wiele razy przychodziła i prosiła o pomoc, a sędzia jej odmawiał. Możemy tylko sobie wyobrazić w jaki sposób to robił, może wiele razy ją przy tym upokarzał. Ona jednak nie zwątpiła. Prosiła, prosiła? i wyprosiła! Wytrwałość się opłaciła, ten nieludzki sędzia wziął ją w obronę. Nie dlatego, że zmiękło jego serce i doświadczył nawrócenia, ale dlatego, że ona tak usilnie prosiła. Obraz nielitościwego sędziego, Pan Jezus wykorzystuje, aby ukazać moc wytrwałej modlitwy. Największym skarbem modlitwy jest bowiem wytrwałość. Kto mimo trudów i przeciwności trwa wiernie w modlitwie ten doświadczy najcenniejszego daru ? przemiany serca. Wytrwałość w dobrych postanowieniach, czytaniu Pisma świętego, jakiejś konkretnej modlitwie czy umartwieniu, jest wielką bronią w walce ze złem.

Pan Bóg nie zawsze od razu spełnia nasze prośby, bo wie, że wytrwałość na modlitwie będzie nas uświęcać. Bóg nie jest barem szybkiej obsługi, ale osobą, która kocha i pragnie być kochana. Wytrwała modlitwa stawia nas w bliskości Boga, a to jest cenne.



Witryna opublikowana dzięki usługom internetowym Fundacji „Opoka”