VII Niedziela Wielkanocy, Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

Dz 1,1-11 Ps 47 Ef 1,17-23 Mt 28,16-20

Testament określany jest nieraz jako ostatnia wola zmarłego. Umieszcza się w nim to, co zmarły chciał, aby zrobiono z tym, co po nim pozostało. Nikt w testamencie nie pisze o rzeczach mało ważnych, ale umieszcza w nim to, co najważniejsze. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w dzisiejszej Ewangelii. Co prawda Jezus nie umiera, ale odchodzi ? wniebowstępuje.

W Polsce w siódmą Niedzielę Wielkanocną przeżywamy uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa. Tym wydarzeniem Jezus kończy swoją ziemską misję, a zarazem rozpoczyna nowy etap. Wraca do Ojca, ale nie taki sam jaki przyszedł na ziemię. Wraca jako Bóg i człowiek. Od tego momentu w niebie jest już człowiek. To wydarzenie jest dla nas wielką zapowiedzią naszej przyszłości, dowodem na to, że dla każdego z nas jest miejsce w niebie.

Obraz Wniebowstąpienia ukazany jest dzisiaj zarówno w pierwszym czytaniu jak i w Ewangelii. Widzimy ostatnie spotkanie Jezusa ze swoimi uczniami. Jezus przekazuje im niejako swój testament. Daje im ostatnie polecenie, które brzmi: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. Krótkie wezwanie, ale pewnie najważniejsze, bo zostawione jako ostatnie słowo. Warto się dziś zastanowić jak te słowa realizujemy w naszym życiu? Oczywiście nie każdy jest wezwany, aby jechać na drugi koniec świat i głosić płomienne mowy wzywające do wiary w Boga. Nie każdy będzie pisał traktaty filozoficzne w obronie katolickiej wiary. Wcale o to Jezusowi nie chodziło. Wszyscy znamy powiedzenie: Słowa pouczają, a przykłady pociągają. Zrozumiał to św. Franciszek z Asyżu, założyciel zakonu franciszkanów, który swoim barciom mawiał: idźcie i głoście Chrystusa wszystkim ludziom, a jeśli będzie trzeba, czyńcie to także słowami. Tymi słowami wskazuje na to, że pierwszeństwo w nauczaniu ma nasze życie, a dopiero potem słowa. Kiko Argüello osiemdziesięciojednoletni dziś inicjator ruchu Drogi Neokatechumenalnej, jako młody człowiek zapragną życia wśród najuboższych, aby tam spotkać Chrystusa. Zamieszkał w slumsach Madrytu w starym baraku pośród ludzi spoza marginesu społecznego. Nie szedł ich nawracać, ale chciał po prostu żyć pośród nich. Bardzo szybko okazało się, że ludzie sami zaczęli przychodzić i pytać o Boga. Nawrócił ich nie pięknymi słowami, ale postawą swojego życia.

Głosić Jezusa swoim życiem nie jest wcale łatwym zadaniem, zwłaszcza wtedy, gdy z wielu stron słyszymy, że wiara jest sprawą prywatną, wierzącym jest się w kościele, ale poza już nie można. Nie możemy jednak zrażać się trudnościami. Przykład własnego życia ma znacznie większą moc niż same słowa, dzieje się tak, ponieważ Jezus obiecał, że z nami pozostanie.



Witryna opublikowana dzięki usługom internetowym Fundacji „Opoka”