V niedziela Wielkanocna (rok C)

Dz 14,21-27 Ps 145 Ap 21,1-5a J 13,31-33a.34-35

Przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego.

Ten fragment Dziejów Apostolskich zawarty w dzisiejszym pierwszym czytaniu ukazuje wysokie wymagania. W życiu, tak po ludzku, przecież szukamy łatwych dróg i prostych rozwiązań. Wręcz za cnotę uważamy postawę ?zrobić, ale się nie narobić?. Czy więc musimy za wszelką cenę szukać trudów i zmartwień? Nie! Nie powinniśmy szukać trudów ani cierpienia, jednocześnie nie uciekając od nich, gdy te przychodzą lub gdy wymaga tego miłość bliźniego, o której w dzisiejszej Ewangelii mówi Jezus. Często jednak cierpienie w naszym życiu jest skutkiem naszych grzechów i niewierności Panu Bogu. Nie powinniśmy więc bezrefleksyjnie oskarżać Pan Boga o ?nieprzychylność? nam.

Spójrzmy na dzisiejszą Ewangelię. Rozpoczyna się bardzo wymownym akcentem. ?Po wyjściu Judasza z Wieczernika?? (J 13,31). Jakby wstępem do słów Jezusa jest doświadczenie zdrady jednego z najbliższych uczniów. Judasz po ludzku zawalił, popełnił wielki grzech, zdradził Mistrza, sprzedał Go, wybrał ziemskie przyjemności i bogactwo zamiast wierności ?Temu, który z Nieba zstępuje? (J 6,33). Czyż więc nie dokonuje się największa w historii człowieka zdrada? Czyż Bóg nie został przez człowieka poniżony i wzgardzony? Gdy nas ktoś zdradzi, ośmieszy, pomówi czujemy się zranieni i poniżeni. Jednak, jak czytamy, Jezus zaczyna mówić uczniom słowa, które mogą szokować: ?Teraz Syn Człowieczy został uwielbiony?. Użyte jest tam greckie słowo ????????  (edoksasthe), które rozumiemy jako otaczać chwałą, ale także rozgłaszać sławę o kimś. To doświadczenie zdrady ze strony ludzi jest dla Jezusa okazją do okazania jak wielka jest jego miłość do nas grzeszników. Bo cóż wielkiego jest kochać tych, którzy nas kochają i czynić dobro tym, którzy dla nas są życzliwi.

Jezus mówiąc o własnym wywyższeniu mówi w gruncie rzeczy o swojej śmierci, czyli momencie, w którym nawet fizycznie (bo na krzyżu) został wywyższony. ?Dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie?. Czym jest to miejsce, do którego zmierza Jezus? To ostatnie miejsce na świecie, hańbiące miejsce kaźni, w którym za winy wszystkich grzeszących śmierć przyjmuje Jedyny Sprawiedliwy. Dla Jezusa jako jedynego cierpienie i krzyż nie były skutkami własnych grzechów, a jedynie drogą do nieba dla wszystkich ludzi. My nie możemy pójść tą samą drogą, bo nie jesteśmy bezgrzeszni, dla nas cierpienie zawsze będzie miało jakąś formę pokuty za własne winy. 

Jak więc odkryć, kiedy trud jest potrzebny i budujący? Dzisiejszą Ewangelię kończą słowa: ?Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.? Jeśli nasze poświęcenie, trud wynikają z pragnienia pomocy i służby, gdy rezygnując z własnej wygody, komfortu i świętego spokoju potrafimy przyjść z pomocą innym, wtedy realizujemy wezwanie Jezusa. Tu potrzebna jest nam wielka Boża mądrość, abyśmy umieli znaleźć złoty środek pomiędzy przesadnym aktywizmem a kultem własnego czasu wolnego i spokoju. Po tym powinno poznawać się ucznia Chrystusa. Nie po poglądach politycznych, nie po wyznawanych regułkach, ale po miłości bliźniego, także nieprzyjaciół.



Witryna opublikowana dzięki usługom internetowym Fundacji „Opoka”